Miało być o Hubertusie, ale chwilowo nie będzie. Będzie krótko bo padam na nos. Dzisiaj był wypad w teren. Dodam, że wyruszałam ze stajni przy temperaturze 22 stopnie Celsjusza. Koń ubrany w jesienne futerko ledwo przekłusował przez lat i już był lekko spocony. Po galopie przez łąki koń był mokry. Po ćwiczeniach ujeżdżeniowych na łąkach, koń był spieniony i pod czaprakiem i na szyi gdzie dotykały wodze. Ale chodziła jak zegarek szwajcarski. Oczywiście jak pozwoliłam jej galopować to zapomniała o hamulcach. Jeździłam więc po prostych na łące, a gdy Zaraza zaczynała przyśpieszać i wieszać się na wędzidle, wtedy ją wciągałam na dużą woltę. Szybko się zorientowała, że nie ma co pędzić.
Była dzielna, z krzaczorów po obu stronach drogi wyskakiwały bażanty drąc dzioby, a Nornica szła równo. Po rozprężeniu na łąkach wróciłam do toru crossowego i tam dałyśmy czadu. Pierwszy przejazd w tempie ekspresowym i za długich strzemionach to koszmar. Konina nie do opanowania. Drugi przejazd zaplanowałam, przejechałam stępem, a potem dopiero zagalopowałam, ale pilnowałam dokładnie miejsc w których miałam ją skrócić lub dodać. Ach, poszła tor wzorowo! Z górki, pod górkę, opony, pnie, zakręty, zeskoki ze skarpy. Była świetna. Szła dobrym galopem, zupełnie innym niż ostatnio na parkurze. Potem kłusy po lesie, a następnie długi stęp między drzewami i ścieżkami. Do stajni dotarła niemal sucha, ale pozaklejana. Tarzanko i na padok jeszcze na chwilę.
Podsumowanie:
Dystans: 11,89 km/h
Czas w ruchu: 1:20:06
Łączny czas: 1:23:23
Średnia prędkość: 8,55 km/h
Prędkość średnia w ruchu: 8,90 km/h
Prędkość maksymalna: 31,24 km/h
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz