Pisząc to siedzę w fotelu i trzymam się klawiatury. Byłam dziś w terenie, po raz pierwszy po dłuższej przerwie. Oczywiście mówiąc o swoim koniu, bo pośmigałam nieco na koniach nadmorskich. Tak to dziś wczesnym popołudniem zameldowałam się w stajni. Konina była nabzdyczona i nie za bardzo miało ochotę robić cokolwiek. Musiałam pójść po nią na sam koniec łąki. Na szczęście była w miarę czysta więc czyszczenie szybko poszło. Siodło na grzbiet i heja.
Przez wieś szła bardzo żwawo, ale bez caplowania czy podkłusowywania. W lasku zakłusowała i szła rozglądając się czujnie, strumyk przeszła swobodna jak nigdy i dalej kłus, kłus, kłus, aż do toru motokrosowego. Jeden motocyklista szalał na tym torze, a mnie coś tknęło by zaszaleć. Gdy facet pojechał pomarańczową maszyną w drugi koniec toru, ja na swojej gniadej maszynie wystartowałam na tor i zaczęło się! Najpierw skoki przez małe kłody, a potem coraz większe pnie, pryzmy ziemi, opony. Nora szła jak zła! Ani razu nie zatrzymała się, nie wyłamała. Niektóre przeszkody były szerokie na 1 metr a wysokie na około 90 cm. Podłoże było elastyczne, no po prostu było super. Porozmawiałam z motocyklistą. Skwitował nasze szaleństwa krótko: "Jej to łatwiej te przeszkody pokonywać, bo ma większy prześwit".
Nora się rozbujała. Łąki przegalopowała, ale bardzo dobrym galopem pod pełną kontrolą. Ścieżka wzdłuż ogrodzenia była w świetnym stanie i przejechałam nią bez problemu. Koń był grzeczniutki. Potem spacer przez Lipków i do lasu! Tak się zaczęła jazda. Nora miała problem z zatrzymaniem. Kilka razy jej przypominałam o co chodzi z tymi zatrzymaniami, ale pomagało to na krótko. Podejrzewam, że w czasie galopu, wiatr wywiewał jej resztki mózgu.
Dotarłyśmy na łąkę na której za tydzień będzie rozgrywany Hubertus jednej z okolicznych stajni. Łąka jest przeogromna. Równa, lekko elastyczna, otoczona lasem ze wszystkich stron. A na środku łąki stał płotek wysokości około 60 cm. Aż żal było nie skoczyć. Poskakałam ósemkę dając Norce wyraźne sygnały na którą nogę ma lądować. Wzorowo wykonała to zadanie. Nakręciła się niesamowicie tą przestrzenią i świetnym, równym podłożem. Poniżej foto, które wykonałam przy wjeździe na łąkę. Przed nami krzaczek, a przy krzaczku płotek który skakałyśmy.
Nora paczy! |
Nora zamoczona w jeziorze. |
Przed łąkami zrobiłam kontrolny galop na ścieżce wzdłuż płotu. Szła grzeczniutka, ale znowu miała problem z przejściami do niższych chodów. Wykonywała polecenie, ale z dużym opóźnieniem więc na ścieżce jaj przypomniałam po raz kolejny, że prośby prośbami, ale teraz to ja żądam, by wykonała polecenie. Natychmiast! Znowu zagalopowałam wzdłuż ściany lasu i szła doskonałym okrągłym galopem zebranym. Zarówno na prawo jak i na lewo. Wspaniale skracała kłus, a grzbietem pracowała, aż miło było na niej siedzieć.
Po powrocie do stajni musiałam ją umyć nieco, bo była spieniona pod czaprakiem, na klacie i między udami. To jednak pikuś w porównaniu do błotnistych zacieków jakie miała na gęstej i dłuższej jesiennej sierści. Spod czapraka, na łopatka i na szyi były błotniste plamy. Ma tyle kurzu w futrze, że gdy się spociła, to spomiędzy kłaków wypłynął swoisty szlam. Koszmar! Ciężko to wyczyścić bo gęsta szczotka słabo czyści przy tak gęstym futrze, a ta z długim włosiem z kolei nie wygarnia wszystkiego.
Po kąpieli wodnej i masażu nóg poszłam z nią na ujeżdżalnię gdzie pozwoliłam się wytarzać kobyłce. Wolałam żeby się wytarzała w suchym piasku niż w jakimś błotku na pastwisku. Poniżej krótki film z tarzanka,bo koń brudny to koń szczęśliwy. A takie tarzanko to świetny masaż dla grzbietu konia.
Jak zwykle nie mogę załadować filmu z automatu więc wklejam link. Gdy film będzie dostępny, wtedy go tu wstawię. KLIK W FILM
Podsumowując:
Dystans: 22,48 km
Średnia prędkość: 9,68 km/h
Średnia prędkość w ruchu: 10,79 km/h
Prędkość maksymalna: 45,98 km/h
Czas w ruchu: 2:05:00
Pogoda: temperatura w cieniu 16 stopni, lekki dość chłodny wiatr, słonecznie. Pogoda IDEALNA!