środa, 4 grudnia 2013

Trening z dn. 013-12-04

Po wczorajszym treningu dzisiaj ledwo się ruszam. To co Nora odstawiła przechodzi ludzkie pojęcie.
wsiadłam i byłam zachwycona jak sprężyście kłusuje, jaka jest chętna do ruchu do przodu i zad podstawiała. Cudo, miód i orzeszki. Do czasu jak chciałam przejść z galopu do kłusa. System zwrócił informację "Komenda nieznana". Kolejna próba i to samo. Gdy już udało mi się zmienić chód było ok. Ale chcę zagalopować a ona po kilku foulee przechodzi do kłusa. Bat na zad i jedziemy. Bryknęła tak, że w kręgosłupie poczułam. Gdy chciałam by kłusowała, ta co chwila próbowała galopować. Każda prośba o podstawienie zadu kończyła się zagalopowaniem. Gdy wyprzedzałam jej próby zagalopowania, to podstawiała zad, ale wściekała się, parskała i rzucała łbem na boki jakby warcząc przy tym. Gdy krzyknęłam na nią, to przestała to robić, za to machała przednimi nogami jak andaluz, jakby chciała bryknąć przodem :) Istny cyrk.

Potem naszło ją na płoszenie się. Uskakiwała mi niemal w każdym miejscu na hali. Mało gleby nie zaliczyłam gdy się zawinęła którymś razem. Jeździłam więc woltę za woltą w kłusie i stępie. Pomogło na chwilę. Koń uwalił się na wodzy na amen i przestał współpracować.

Zsiadłam. Zdjęłam wodze z szyi i przegoniłam ją wokół siebie. Trwało to z 10 minut. Kłus, galop, stęp, galop, zatrzymanie, kłus, zatrzymanie, etc. Za każdym razem gdy nie reagowała na komendę głosową i podniesienie energii, wtedy szedł w ruch bat lub blokowałam ją ciałem do zatrzymania. W końcu reagowała na polecenia jak należy. Wsiadłam na nią i nareszcie była normalna jazda. Gdy tylko znowu zaczęła spóźniać reakcję na komendy bo się rozglądała, wtedy od razu mocniejsze pomoce uruchamiałam, podnosiłam energię, ewentualnie pukałam ją batem.

Koń został przywrócony do stanu sprzed kilku miesięcy. Zagalopowania na komendę głosową ze stępa, ze stój. Cofania na głos. Zakłusowania. Zatrzymania. Wszystko szło jak należy. Dodawała i skracała, ale przede wszystkim zaczęła się koncentrować na robocie. Wolty w galopie o średnicy 6 metrów robiła bez problemu. Nie wypadała łopatką, nie pędziła. Wydłużała i skracała galop. robiła płynne przejścia z galopu do kłusa, co się do tej pory nie zdarzało. Ale jak szła podstawiona i równo oparta na wędzidle, a nie uwieszona, to takie były efekty.

To była ciężka jazda. Bolą mnie plecy, ramiona, nogi. Wczoraj jak wróciłam to po prostu padłam. Ale wiem, że jak teraz wsiądę na Norę to będzie pamiętała wczorajszą lekcję i będzie znowu łatwym i przyjemnym koniem do jazdy. Dzisiaj jednak chyba nie dam rady się wybrać do stajni bo wtedy jutro to się już nie ruszę. Dziś niech Zaraza sobie przemyśli co i jak. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz